Długo nic nie pisałam, oj długo. Teraz muszę nadrabiać zaległości w odwiedzaniu waszych blogów. (może uda mi się przez weekend :) Miałam kryzys twórczy i ogólnie było nie za ciekawie we wszystkich dziedzinach mojego życia. Ale mam nadzieję, że już złe chwile za mną i teraz tylko będzie lepiej. Tymbardziej, że w końcu nastał mój ukochany miesiąc: Maj!!! Uwielbiam zapach bzu i konwali. I jak tu się smucić, kiedy wokół tak pięknie.
Początek wiosny przegapiłam, nie potrafiłam się cieszyć budzącą się do życia przyrodą, ale teraz nadrabiam i czerpię z przyrody pełnymi garściami. Co rano upajam się koncertami ptasich śpiewów, są niesamowite, nawet słychać kukułkę. Próbowałam dla was nagrać te niesamowite trele, ale niestety został mi tylko telefon komórkowy, który ma straszne szumy i już nie ma takiego efektu. Niestety mój najmłodszy nicpoń, zrzucił mi aparat, który nadaje (albo i nie nadaje) się do naprawy i jakość moich zdjęć może pozostawiać wiele do życzenia.
Rzuciłam się też w wir prac ogrodniczych, kiepska jeszcze ze mnie ogrodniczka, (ciąglę się uczę, a mój ogród to dobre miejsce jedynie dla takich kwiatów jak "sosny") ale próbuję stworzyć swoje miejsce na ziemi, które za parę lat będzie przypominało ogród moich marzeń. Tworzenie ogrodu przy małych nakładach finansowych (i słabej znajomości tematu) to żmudny wieloletni proces. Ale staram się. Całościowo nie przedstawia się jeszcze imponująco, ale i tak cieszy.
A teraz w temacie moich prac: udało mi się skończyć nareszcie pracę nad moją szafą. Proszę o wyrozumiałość w ocenach:)) Jestem zupełnym laikiem w odnawianiu mebli i trochę mi zajęło osiągnięcie takiego efektu jak zobaczycie na zdjęciach. Mam nadzieję że wyszło nieźle, w każdym razie jest ciekawiej i niepowtarzalnie, no i wykonane własnymi rękami.
A szafa przed moją interwencją wyglądała mniej więcej tak jak na zdjęciu poniżej:
Udało mi się też zrobić zdjęcie zegara, który wykonałam już jakiś czas temu na prezent.
Trochę się rozpisałam, więc kończę i pozdrawiam majowo wszystkich zaglądających:))))