Dni uciekają przez palce, już wakacje i wypadało by się cieszyć, a ja jestem jak w letargu, i czy to obowiązkowe cieszyć się wakacjami?! Chciałabym przespać, nie myśleć, oderwać się od myślenia o przyziemnych sprawach (rachunki, spłaty, dom, praca) i zacząć się w końcu cieszyć. A tak pozostają mi tylko chwile, kiedy się budzę ze snu wariata i potrafię się cieszyć zapachem powietrza, śpiewem ptaków, słońcem i drugą osobą.
Ale większość mojego życia wygląda jak ze z tego snu (chyba i ja jestem, albo powinnam być wariatem:) Gdyby mnie zamknęli w "wariatkowie" przestałabym się zamartwiać niektórymi aspektami współczesnego życia.
Pamiętacie książkę Paulo Coelho "Weronika postanawia umrzeć"?
Ja mam zupełnie inne dylematy, ale tak sobie czasami myślę że fajnie być wariatem:)
No to tyle z moich przemyśleń w małym skrócie, a teraz owoce moich małych twórczych chwil do których lubię uciekać:
Frywolitkowanie pozwala mi się oderwać od prozy dnia codziennego i nie myśleć, szkoda tylko że takich chwil mam coraz mniej.
A teraz jeszcze tylko kilka fotek z ogrodu uchwyconych moim okiem i szkiełkiem aparatu. Dla takich chwil warto żyć.
Część kwiatów niestety już przekwitła, ale pojawiają się nowe:)
Przepraszam Was, że tak nieregularnie piszę, aż mi wstyd, i już nie obiecuję poprawy, bo nie wiem jak to ze mną będzie:)
Ale w nagrodę dla moich wiernych czytelników już przygotowuję coś na słodkie candy:)
Pozdrawiam gorąco Wszystkie osoby tu zaglądające:)))