Po tygodniowej nieobecności w internecie znalazłam trochę czasu, aby coś napisać.
Znowu niespodziewanie dostałam wyróżnienie od Darsi i Kaprys, która wręcz zasypała mnie deszczem wyróżnień. Dzięki wielkie dziewczyny. Teraz muszę się zastanowić komu je przekazać, ale to następnym razem:)
W zeszłym tygodniu moja najmłodsza latorośl (czterolatek:) miała bliższe"spotkanie" (powiedziałabym że nawet bardzo bliskie) z podłogą wyłożoną kafelkami, i.... rozcięcie na głowie gotowe. Oczywiście wizyta w szpitalu obowiązkowa, (obeszło się bez szycia bo teraz mają jakieś plasterki na mniejsze rany), prześwietlenie i kolejna wizyta w szpitalu na Niekłańskiej w Warszawie. Kiedyś, tzn. kilka lat temu przy takich ranach nie było tak szczegółowego badania. (mój starszy syn parę lat temu miał podobną przygodę w szkole). Nawet szybko mnie w szpitalu przyjęli (tym w Wyszkowie) i byłam zdziwiona tym jak się zajęli moim synem (poprzednio miałam złe wspomnienia z wizyt w szpitalu, ale to w innym mieście).
I po tym wszyskim możnaby się spodziewać, że mój mały diabełek wyhamuje trochę i nie będzie szalał. Ja naiwna (naiwność ludzka nie zna granic:) myślałam że będzie pamiętał upadek, i trochę się uspokoi. Ale, gdzie tam.... już na drugi dzień znowu dzikie wyścigi w domu. Nie pozostawałoby nic innego tylko cały dzień za nim chodzić i pilnować, albo przywiązać do kaloryfera. Ciekawa jestem czy macie jakieś sposoby na opanowanie energii małych diabełków. (ja mam kilka, ale niestety krótko działają)
Przez ten niespokojny okres udało mi się stworzyć niewiele rzeczy do końca, (zaczęłam parę projektów i stworzyłam projekty i opisy kolejnych prac).
Udało mi się dokończyć pierścienie na serwety i uszyć serwety do tych pierścieni.
Mróz odpuścił i internet zaczął mi lepiej działać, więc mogłam podziwiać nowe prace na innych blogach.
Niektórym dziewczynom naprawdę zazdroszczę talentu, tworzą takie piękne rzeczy. Chciałabym osiągnąć w swoich pracach poziom, jaki prezentują niektóre z nich. (może kiedyś... człowiek uczy się całe życie:)